W 60. minucie, po faulu na Dominiku Nagy, sędzia Marciniak podyktował rzut karny dla gości. Z jedenastu metrów piłkę do siatki skierował Radović, ale arbiter od razu bramkę anulował, Serbowi pokazał żółtą kartkę, a zawodnikom Pogoni nakazał wznowienie gry od rzutu wolnego pośredniego. Wszystko przez to, że pomocnik Legii całkowicie zatrzymał się podczas biegu do piłki. Mimo głośnych protestów legionistów arbiter decyzji nie zmienił.
- Sędzia Marciniak nie popełnił żadnego błędu. Przepisy zmieniły się w zeszłym roku i regulują, że piłkarz nie może całkowicie zatrzymać się, podbiegając do piłki podczas rzutu karnego. Jeśli pozostał w całkowitym bezruchu, wtedy jedenastka nie może zostać uznana. Nie ma też żadnych przesłanek ku temu, by karny został powtórzony, chyba że zawodnik przypadkowo by się przewrócił - mówi serwisowi Sport.pl jeden z byłych polskich sędziów.
- Oczywiście dozwolona jest zmiana tempa biegu, ale nie całkowite zatrzymanie się w miejscu i pozostanie w bezruchu - dodaje.
- Myślałem, że będzie powtórka, ale sędzia wytłumaczył mi, że przepisy się zmieniły. Szkoda tego karnego - przyznał po meczu w rozmowie z telewizją Canal+ Sport Miroslav Radović.
Zobacz nieuznany gol Radovicia z rzutu karnego -
TUTAJ.
Legia pokonała ostatecznie w
Szczecinie Pogoń 2:0 i do lidera, Jagiellonii
Białystok, traci już tylko jeden punkt. Do końca sezonu pozostało pięć kolejek.