Spór między właścicielami klubu narastał od dawna, ale zmienił się w otwartą konfrontację na przełomie
września i
października, gdy Dariusz Mioduski złożył wniosek o odwołanie zarządu Legii, a Bogusław Leśnodorski odpowiedział mocnym wywiadem w programie "Stan Futbolu". Ale potem, już z dala od kamer, strony zaczęły się skłaniać w stronę jakiegoś porozumienia. Tak by spór został rozstrzygnięty jak najszybciej.
Rozstrzygnięcie, czyli rozstanie
Rozstrzygnięcie polega w tym przypadku na wynegocjowaniu warunków rozstania, bo dalszego wspólnego działania w dotychczasowym składzie właścicielskim nie wyobraża sobie żadna ze stron. W mediację między Mioduskim a Leśnodorskim i Wandzlem zaangażowali się ich znajomi biznesmeni z Polskiej Rady Biznesu. Oni pomagają w wyprowadzeniu Legii z instytucjonalnego klinczu: w myśl obecnej umowy właścicieli, prawo wykupu wspólników (cena zależy od wysokości rocznych przychodów klubu) ma tylko Dariusz Mioduski jako właściciel 60 procent udziałów. Z kolei Mioduski, mimo posiadania większościowego pakietu, ma tylko jeden głos z trzech przy podejmowaniu decyzji o zarządzaniu klubem. Do przeforsowania swoich pomysłów zawsze potrzebuje wsparcia któregoś ze wspólników. Umowa dobrze funkcjonowała w czasach pokoju, ale teraz jest jak kula u nogi.
Mechanizm wykupu gotowy do końca roku?
Po mediacjach dziś najbardziej prawdopodobny wydaje się taki scenariusz: Dariusz Mioduski godzi się na zmianę umowy w taki sposób, by umożliwić wspólnikom wykupienie jego udziałów. Po to, by obie strony mogły stanąć do starcia na równych prawach: kto zaproponuje za Legię więcej, przejmuje klub. Jeśli mechanizm (napisały o nim jako pierwsze Sportowe Fakty) zostanie wynegocjowany do końca roku, to przy spełnieniu dodatkowych warunków (zapewne chodziłoby o audyt), można doprowadzić do rozstrzygnięcia do końca
stycznia. Czyli jeszcze przed wznowieniem sezonu w ekstraklasie. Tak by nie paraliżować klubu podczas procesu licencyjnego.
Z naszych informacji wynika, że Bogusław Leśnodorski i Maciej Wandzel chcieliby do takiego konkursu ofert stanąć wspólnie z jakimś inwestorem, a Dariusz Mioduski liczy na to, że wykupi udziały dotychczasowych wspólników własnymi siłami.