W piątek przed godz. 17 wicemistrzowie Polski wrócili z pierwszego z dwóch obozów przygotowawczych na Malcie. W rozmowie z
"Przeglądem Sportowym" swoje wrażenia z trudnych treningów opisał obrońca drużyny Stanisława Czerczesowa, Igor Lewczuk.
- Obóz jak obóz. Wiadomo, że zimą obciążenia są dużo większe, ale z drugiej strony nie ma co przesadzać. Na pewno nie było tak, że nie mieliśmy siły chodzić. Nie ma co wyolbrzymiać. Oczywiście wysiłek był duży, jeśli powiem, że było to jedno z najcięższych moich zgrupowań, to się nie pomylę. Dostaliśmy w kość, ale to dobrze - powiedział 30-latek.
Były piłkarz Zawiszy
Bydgoszcz odniósł się także do ruchów transferowych klubu. Zimą na Łazienkowską trafili już Artur Jędrzejczyk, Ariel Borysiuk,
Jarosław Niezgoda i Kasper Hamalainen. To właśnie pozyskaniu Fina Lewczuk poświęcił kilka słów uwagi.
- Ja początkowo nie wierzyłem, że może do tego dojść. Każdy wiedział, że odchodzi z Lecha, ale wydawało się, że będzie grał poza naszym krajem. Potem pojawiła się jedna plotka, druga, a w każdej jest ziarno prawdy. W końcu nabrało to realnych kształtów i dołączył do nas. Liczymy, że okaże się dużym wzmocnieniem zespołu. Jego przyjście cieszy, bo każda drużyna dobrego piłkarza przyjmie z otwartymi rękami - powiedział defensor.
I dodał: - Jeśli chodzi o transfery, to rzeczywiście robią wrażenie. Artur, Ariel, Kasper, młody Niezgoda, mamy szeroką kadrę. Wygląda to fajnie, ale z ocenami trzeba się wstrzymać do pierwszych meczów. One będą weryfikowały wszystko, także ruchy transferowe.
W obecnym roku Legia obchodzi stulecie istnienia. Z tego powodu właściciele klubu nie wyobrażają sobie innego scenariusza niż zdobycie mistrzostwa Polski. - My też tego pragniemy, co sezon, a przecież ten jest historyczny, bo klub obchodzi stulecie istnienia. Jednak w futbolu nie można niczego zakładać, oczekiwania to jedno, a rzeczywistość drugie. W poprzednim roku w pewnym momencie nic nie wskazywało, że możemy utracić tytuł, a tak się stało - zakończył Lewczuk.