W niedzielę udany debiut w ekstraklasie zaliczył Stanisław Czerczesow. Po trzech golach Nemanji Nikolicia, przy których asystował Tomasz Jodłowiec, jego Legia pokonała Cracovię 3:1 i odrobiła dwa punkty straty do Piasta
Gliwice.
Legia spotkanie z Cracovią rozpoczęła bardzo odważnie. Efekt był taki, że już w 5. minucie objęła prowadzenie. - Nowy trener wymaga od nas zdominowania środka pola i gry na pograniczu faulu. Jeśli chodzi o samych obrońców, to musimy grać bliżej rywala, właściwie non stop być przy napastnikach, nawet kiedy ci są daleko od naszej bramki - powiedział po meczu Lewczuk.
Przed meczem można było mieć obawy, czy legioniści po ciężkich treningach z Czerczesowem wytrzymają to spotkanie kondycyjnie. - Cracovia dopiero pod koniec nas przycisnęła. Nie było jednak tak, że nie mieliśmy w ogóle sił biegać. Przed generalną oceną tego meczu wolałbym jednak obejrzeć powtórkę. Ale już teraz mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony z tego, że straciliśmy bramkę w końcówce - przyznał Lewczuk.
I dodał: - Nie ma jednak mowy o żadnym zmęczeniu. Nikt nie narzeka na treningi z Czerczesowem. Wręcz przeciwnie - wszyscy są bardzo zadowoleni z ich intensywności.
Meczem z Cracovią Legia rozpoczęła maraton spotkań, które do 8 listopada rozgrywać będzie co trzy dni. Najbliższy rywal to Club Brugge (czwartek, godz. 21.05), kolejny to Lech
Poznań (niedziela, godz. 18).
-