Wicemistrzowie Polski po raz trzeci z rzędu nie odnieśli wygranej w ekstraklasie. Piłkarze Henninga Berga w szóstej kolejce przed własną publicznością przegrali 1:2 z Koroną
Kielce. Gola dla warszawian z rzutu karnego strzelił Nemanja Nikolić, a bramki dla kielczan zdobyli Przemysław Trytko i Michał Przybyła.
- Pierwsza połowa nie była dobra w naszym wykonaniu, co najlepiej odzwierciedlał
wynik. Co prawda częściej byliśmy przy
piłce, ale w żaden sposób nie przekładało się to na tworzone przez nas sytuacje bramkowe. Po przerwie na boisku pojawili się Prijović i Guilherme, co rozruszało naszą grę. W końcu mogliśmy zdobywać bramki, ale bramkarza pokonaliśmy tylko raz. Niewykorzystane okazje i błędy kosztowały nas wiele - powiedział po meczu Nikolić.
I dodał: - Liga jest długa, więc nie możemy rozpamiętywać tego spotkania, jeżeli chcemy sięgnąć po tytuł. Przed nami wiele meczów, w których możemy odrobić stracone już punkty i spokojnie wrócić na pierwsze miejsce w tabeli. Takie spotkania nie mogą nam się przytrafiać, jednak trzeba powiedzieć sobie wprost, że najważniejszym celem na początku tego sezonu jest awans do fazy grupowej Ligi Europy. Jesteśmy bardzo blisko i mam nadzieję, że w czwartek postawimy ostatni krok, co osłodzi wpadkę z Koroną.
Strzelec jedynego gola dla Legii w niedzielnym spotkaniu odniósł się do kontrowersyjnej sytuacji z 57. minuty, po której sędzia podyktował rzut karny dla warszawian. Nikolić wykorzystał jedenastkę odgwizdaną po tym, jak w polu karnym faulował go bramkarz Korony Zbigniew Małkowski.
- Nie mam wątpliwości, że decyzja sędziego była słuszna. Kiedy w polu karnym bramkarz ma kontakt z napastnikiem, a nie dotyka
piłki, to musi być "jedenastka". Dokładnie tak było w tym przypadku. Nie rozumiem pretensji piłkarzy Korony - zakończył Nikolić.