Piłka wodna to męski, kontaktowy sport. Ale to, co w ostatnią sobotę i niedzielę działo się w basenie na warszawskim Żoliborzu, wykracza poza normy tej dyscypliny.
Pod koniec trzeciej kwarty sobotniego meczu Tomasz Różycki - kapitan, grający trener i największa gwiazda poznańskiego zespołu - starł się z zawodnikiem gospodarzy Kacprem Ślusarczykiem. Wyglądało na to, że zawodnik z Warszawy poważnie ucierpiał. Trener Legii Donat Oleksów nie wytrzymał i... wskoczył do wody. - Już w basenie obrzucił mnie wyzwiskami - opowiada Tomasz Różycki, który twierdzi, że rywala nie uderzył, ten symulował.
Sędziowie nie widzieli rzekomego uderzenia i dopiero po konsultacji z delegatem nałożyli na Tomasza Różyckiego najwyższą możliwą wówczas karę - wykluczenie z trwającego meczu oraz zawieszenie go na dwa kolejne spotkania. Ale nawet bez swojego najlepszego zawodnika w składzie poznaniacy wygrali 14:10.
Na tym jednak nie koniec. Niedzielny mecz Tomasz Różycki obejrzał z trybun. - Siedziałem tam z ośmioletnim dzieckiem i byliśmy otoczeni kibicami Legii
Warszawa, w tym synami pana Oleksowa. Pod naszym adresem padały niecenzuralne słowa, na które starałem się nie reagować, ale każdemu puściłyby w tej sytuacji nerwy - opowiada poznański waterpolista. Sytuację zaogniła awaria zegarów odmierzających czas akcji. W piłce wodnej - podobnie jak np. w
koszykówce - ograniczony jest czas rozgrywania akcji przez drużynę. Gdy zegary na basenie w
Warszawie się zepsuły, czas akcji ręcznie mierzyła... córka trenera Oleksowa i zarazem prezes warszawskiego klubu. Poznaniacy twierdzą, że oszukiwała.
Padły grube słowa. Jak grube? Spytaliśmy o to trenera Donata Oleksowa. Najpierw porozmawiał z nami, opowiedział o obelgach ze strony Tomasza Różyckiego pod adresem córki, po czym odmówił autoryzacji swoich słów twierdząc, że była to rozmowa "prywatna".
Poznański klub jeszcze w sobotę oficjalnie oprotestował karę dla swojego zawodnika, a we wtorek rozesłał trzystronicowe oświadczenie. Napisał w nim m.in. o poniedziałkowym telefonie trenera Legii do Tomasza Różyckiego, w którym Donat Oleksów straszył znajomościami w Ministerstwie Sportu oraz zapowiedział, że swoim zachowaniem podczas rewanżowych meczów w
Poznaniu "doprowadzi do tego, że drużyna DSW Waterpolo Poznań nie będzie miała więcej wstępu na baseny Term Maltańskich".
Donat Oleksów potwierdził nam, że dzwonił do Tomasza Różyckiego. - Pana Oleksowa bardzo szanuję za to, że piłkę wodną w Warszawie podniósł z niczego. I uważam, że całe zdarzenie w dużej mierze zostało zawinione przez sędziów i ich błędy, to przez nich te wszystkie złe emocje. Zresztą w Warszawie zawsze było nerwowo. W zeszłym roku na nasz mecz przyszli kibice piłkarskiej Legii i krzyczeli "Nie utop się poznański psie" - uważa kapitan poznaniaków.
Trener Legii opowiedział nam też o brutalnej grze poznańskich waterpolistów, o technice "kręcenia wora", do której namawiać ma swoich zawodników Tomasz Różycki. - Łapiemy za slipy? Bzdura... Ja nikogo za nic nie łapię, mnie też nikt tam nie chwyta - kwituje poznański trener. - Uprawiam ten sport przez większość swojego życia, w kadrze narodowej seniorów występowałem, gdy miałem 15 lat. Grałem w Europie, przeciwko najlepszym zawodnikom na kontynencie. I przez trzy lata gry w lidze słowackiej ani razu nie dostałem kary za brutalny faul. My gramy siłowo, ale nie brutalnie. Nasi rywale często są słabsi fizycznie, wyraźnie od nas odstają - tłumaczy. - Podobno często
rodzice zawodników skarżą się, że gramy za ostro, ale to jest przecież liga seniorska, a nie juniorów. Może powinni zapisać dzieci na grę na bałałajce albo gimnastykę artystyczną? Waterpolo to sport kontaktowy, w którym siła fizyczna oraz doświadczenie mają ogromne znaczenie. Tutaj nie ma finezji. Wystarczy zobaczyć, jak grają najlepsze drużyny w Europie: serbskie, węgierskie czy chorwackie. To na nich właśnie się wzorujemy - kończy trener DSW Waterpolo.
Kara, nałożona na Tomasza Różyckiego za rzekomy faul w sobotnim meczu, została anulowana. Trener Legii zapowiedział, że odda sprawę do sądu.